Jestem na tyle tania, że dopłacam za usługi, więc trzeba by coś napisać. A że nie ma specjalnie o czym, to wyciągamy temat z /dev/urandom (czyt. z dupy — przyp. dziwki). No i padło na Kościół, bo przecież każdy lubi na nich biadolić.
Zgodnie z poleceniem księdza na religii w anonimowej ankiecie zadałam pytania, na które chciałabym uzyskać odpowiedź. Były to:
- Co to znaczy wierzyć w Kościół?
- Na czym polega świętość Kościoła?
Odpowiedzi jeszcze do dzisiaj nie uzyskałam, aczkolwiek ksiądz wspominał coś w intencji modlitewnej o ludziach, którym się Kościół nie podoba. ;] Mi tam się ogólnie podoba, a po tych pytaniach nie można jednoznacznie uznać kogoś za nielubiącego go. W każdym razie moja wmawiana nerwica natręctw podpowiada mi, że ksiądz zaczął się mnie uważnie przyglądać, w tym charakterowi mojego pisma. Pozdro dla niego tak w ogóle, jak nas czyta. ;-)
A kolęda to była dopiero hardkorowa. Nie przyszedł proboszcz, tylko inny duchowny, który go wspomaga. Liczyłam jednak na tego pierwszego, bo nie był już kilka lat. A tamten zaczyna coś o wymianie futerka. O co biega? Ano o moje włosy oczywiście. Próbował mi wmówić, że
long hair są zarezerwowane dla wzorca parenetycznego kobiety. Na moje pytanie o Jezusa odpowiedział, że Jego
hairy miały podłoże kulturowe. Widocznie też mam swoją wyjebaną w /dev/null (czyt.
w kosmos) kulturę (osobistą :D). Ej, a to nie jestem kobietą? Hyhy.
A najlepsze to było na mszy. Że niby Kościół nie jest święty, bo się składa z błądzących czasami owieczek, więc nie powinniśmy tak biadolić.
Wierzymy w święty Kościół powszechny (...)Chciałabym zostać papieżem, bo można się tak pouśmiechać do tłumów, pomachać im; przede wszystkim jednak zgłębić tajemne podziemia Watykanu. I ta biała sukienka...